Zaświeciło słońce, w rowerze czujnik prędkości zaczął działać, nic tylko pośmigać. Wczoraj dzień przeczekany ale i tak w nogach weekend został. Przynajmniej na pierwszych górkach było jeszcze czuć, pod Karpacz już się wszystko rozkręciło.

Fajnie się jechało pod wzniesienie w stronę Bukowca dopóki nie wyprzedził mnie piepszony szambowóz.



Redukcja i z komina poszedł taki dym, że przez chwile świata nie było widać. Nie wiem kto takie złomy dopuszcza do ruchu drogowego i to w czynie społecznym. Jakaś masakra. W dodatku jeżdżą w turystycznych miejscowościach i trują wszystkich przyjezdnych. Nic, trzeba było się zatrzymać i czekać aż znów wyjdzie słońce.
Relikty komuny precz z dróg!

Nowa trasa zaplanowana na 100km i tyle dokładnie było. Kapela - Jawor - Bolków - JG. Przewyższenia też nie liche bo 1030m. Dystans mnie wyjechał, nie było czym depnąć na końcu :)

Dzisiaj już trzeba było pokręcić na poważnie. Pogoda średnia ale bez porównania z wczorajszym deszczowo-śnieżnym dniem. Trasa na Karpniki - Kowary. Podjazd i zjazd w śnieżnej papce na drodze. Zimniej niż się spodziewałem więc o koszulkę pod spode za mało i wyższe góry od razu odpadły.

Tak wyglądała dzisiejsza jazda w Rudawach.

Trenować trzeba bo pierwsze maratony coraz bliżej. Pogoda za oknem fatalna. Deszcz ze śniegiem więc nawet biegać się nie chciało i pierwszy raz w tej przerwie zimowej wyciągnąłem trenażer z szafy.

55min jazdy z kolarzami od Carmichaela i od razu lepsze samopoczucie ;)

0km przejechanych.

Trasa z Węglińca do Jeleniej Góry. Głowa bolała od tłuczenia się wcześniej busem. W dodatku pogoda jakaś taka nijaka. Mgła i jakoś tak deszczowo. Na trasie pełno aut i ten wiatr w MORDĘ przez całą drogę :/ Na koniec deszcz. Masakra, gdyby nie moc w nogach to można się było załamać ;)

Mocno do Świeradowa, bo miałem spotkać kumpla. Dojazd do Szklarskiej = tragedia. Podjazd fajny ale ta liczba samochodów to jakaś masakra, a jak przejedzie autobus to pozamiatane, tlenu brak :/

Za zakrętem śmierci brak asfaltu, ser szwajcarski. Potem ładny odcinek na którym można bić rekordy prędkości ;)
Kolarzy na trasach, że szok. Gdzie oni wszyscy byli jak padał śnieg... :)
Nadal prędkościomierz nie działa.

Taka spokojna przejażdżka, bo super pogoda za oknem. Treningu nie było w planach, więc na spokojnie.

Pojechałem poszukać przeprawy do Kowar od Karpnik. Trasa się znalazła - bardzo fajna, więc uderzyłem jeszcze na Okraj. Nigdy tego nie wjeżdżałem, a już się nasłuchałem o tym podjeździe. Jechałem raz albo dwa od Kowar do Kamiennej i w sumie to spora część tego podjazdu na przełęcz.
Sam podjazd to nic szczególnego. Najgorzej było na początku na obwodnicy w Kowarach, reszta w lesie i jak na podjazd na ponad 1000m to bez jakiś ciężkich fragmentów.


OKRAJ


Widok z zakrętu


Sam zakręt, na szosie sam piach i zdarzał się śnieg.

Zaraz po tym jak cyknąłem fotkę zakrętu zobaczyłem czarne chmury z lewej. Szybko w dół i za chwilę jechałem w deszczu i gradzie, który niemiłosiernie kuł po twarzy. Jazda z przełęczy w fatalnych warunkach i jak najszybciej do Jelonki. Ale takie wypady się pamięta dłużej :)

Spokojna jazda i podjazdy silowo.

Pętla przez Bukowiec, do Sobieszowa, Cieplic i przez Staniszów do bazy. Super słońce, super widoki, ale wiatr zimny jak cholera.


tak dzisiaj wyglądały Karkonosze pod słońce ;)